See ya april!
To był kwiecień. To widziałam, w tym
się zakochałam, to pochwalam, to się wydarzyło – czyli co
zwróciło moją uwagę w ciągu ostatnich trzydziestu dni.
Wydarzenia
24-25. kwietnia, „Rynek smaków”,
czyli pierwszy z planowanego cyklu zlot food trucków w Katowicach.
Nie wiem, co ma w sobie to miasto, ale w przeciwieństwie do Krakowa
czy Poznania, z radością mogłabym w nim żyć – bez miliona
turystów i wiecznie złych lokalsów żyjących w hermetycznych
społecznościach, za to wśród mega kreatywnych ludzi, pięknych
kamienic itd. Nieważne – na zlocie byłam, widziałam, podobało
mi się. Dwadzieścia wozów z przeróżnym jedzeniem (od burgerów
po wursty, zapiekanki, naleśniki i kawę), piękna pogoda i tysiące
uczestników – czekam na więcej! A więcej o samej imprezie
pisałam tutaj.
11-12. kwietnia, NAOKOIUCHO edycja Food
Design
Słysząc „food” w nazwie
czegokolwiek automatycznie nadstawiam uszu i wyostrzam czujność.
Czasem nawet poświęcam się i wychodzę z domu :) Tak było i tym
razem, kiedy siostra powiedziała mi o dwudniowych warsztatach Food
Designu w częstochowskim Centrum Promocji Młodych. Niestety,
dałyśmy radę dotrzeć na zajęcia jedynie drugiego dnia, więc
ominęła nas najlepsza część – teoretyczna. My dostałyśmy
kleje, drewno, sznurki, rurki oraz piłę i miałyśmy zrobić stojak
na wino. Efekty pokazują, że sześć lat w szkole plastycznej
niekonieczne czyni z nas wielkich artystów. Moja grupa kreatywnością
się nie popisała, co nie znaczy, że nie widziałabym takiego
prostego eko-stojaczka u siebie na stole ;PP
PS.: Warsztaty są prowadzone także w
Warszawie, tutaj profil na Facebooku.
Nr. 2 to nasze "dzieło" ;)
Jedzenie
Łoesu... przecież nie mogło
zabraknąć osobnej kategorii na gastro perełki, które odkryłam w
tym miesiącu...
Bellmer Cafe w Katowicach pokazała mi
Gaba z bloga Recenzentka Książek – białe, surowe ściany,
niesamowite meble (każdy stolik i krzesło w tym lokalu na pewno ma
swoją historię) i ogromny regał pełen książek, który sprytnie
oddziela część dla gości od korytarzyka dla obsługi i kuchni.
Duże witryny-okna wychodzące na Plac Wolności ostatecznie dodają
fajnego klimatu. Dzięki mega sympatycznej obsłudze i atmosferze
panującej w środku Bellmer odwiedzają przeróżni ludzie – nic
dziwnego, ja sama chętnie zjadłabym tam śniadanie lub obiad z
rodziną, popracowała przy kawie (Śniadaniową podają w
największym kubku świata), poplotkowała z koleżankami, albo
zasiedziała się wieczorem z przyjaciółmi. Do tej pory nie byłam
w pełni przekonana do wegańskiej kuchni (ok, przyznaję, nigdy jej
nie próbowałam), ale bellmerowy burger (wege w 100%) bardzo mi
smakował. Nie będę się rozpisywać do rozmiarów normalnej
recenzji, bo nie o to chodzi w tym poście, poza tym mam zamiar
przygotować kiedyś małą kompilację najfajniejszych gastro miejsc
w Kato i Bellmer ma już tam zaklepane miejsce. :)
Bellmer Cafe,
Plac Wolności 9, Katowice
Bellmer Cafe,
Plac Wolności 9, Katowice
Microklimat w Częstochowie
Właściwie znałam to miejsce już
wcześniej, ale ostatnio, można by tak rzec, odkryłam je na nowo.
Będąc tam za pierwszym razem zachwyciło mnie wnętrze – kanapy z
palet (!!!!!!), ciekawe stoliki, błękitny sufit i piękny bar z
kilkunastoma dużymi lampkami (żarówka + prosty czarny kabel, czyli
zestaw, który sama chętnie widziałabym u siebie). No i duża
oferta piw butelkowych z lokalnych browarów. Jednak z racji
lokalizacji (przed M. w tym samym miejscu działało więcej knajp
niż jestem w stanie zliczyć) i miasta, w którym żyję (słodka
Częstochowa), nie dawałam Microklimatowi wielkich szans na
przetrwanie. No i niespodzianka i pozytywne rozczarowanie, bo miejsce
dalej stoi i dalej fajnie jest tam posiedzieć przy prawdziwym piwie
(ostatnio trafiłam na lanego Litovela, o mniam!).
MicroKlimat,
Al. NMP 29, Częstochowa
MicroKlimat,
Al. NMP 29, Częstochowa
Pierogi Mr Vincent w Krakowie
Osobiście nie wyobrażałam sobie
połączenia postimpresjonistycznej estetyki mistrza van Gogha z
polskimi pierogami, ale jak widać wszystko można. Można wpaść na
coś takiego i można to nawet ogarnąć, tak, żeby było dobrze!
Wystrój: ściany w kolorze, żółtym (słoneczniki, a jakże) i
„Gwieździsta noc” na suficie. Do tego ogromny wybór pierogów.
Moje ze szpinakiem i kurczakiem były pyszne – ciasto, ilość
farszu, wszystko na swoim miejscu. I cena niezła, dobra opcja na
obiad na Kazimierzu.
Pierogi Mr Vincent,
Ul. Bożego Ciała 12, Kraków
Pierogi Mr Vincent,
Ul. Bożego Ciała 12, Kraków
Internety
Ruszył Fashion PR Talks – pierwszy
polski portal zrzeszający ludzi PR mody. Będzie kolejny adres do
codziennej prasówki, tym bardziej, że bloga założycielki Olki
Kaźmierczak czytam już od bardzo dawna. :))
Ruszyła Gra o Tron – sezon piąty.
Co tu dużo mówić, uwielbiam. Szczęściem do internetu wyciekły
tylko cztery odcinki, inaczej umarłabym próbując obejrzeć całość
bez przerwy ;)
Ruszył także prestiżowy casting u Roberta
Kupisza – niesamowita, porywająca, zniewalająca praca marzeń...
zaraz, chwila, no właściwie to trzymiesięczny staż.... a w sumie
to praktyki, bo bezpłatne. Mówiliśmy już o prestiżu, glorii i
chwale? Specjaliści Kupisza niby próbowali ratować wizerunek
wpisami na FB, ale do tego czasu projektantowi nieźle się dostało
od internautów. Jak dla mnie ok, należało się, bo takie
ogłoszenie w pierwszym lepszym sklepie jest dla mnie objawem
wyzysku, natomiast w poważnej i szanowanej firmie-marce to jakieś
szaleństwo.
Odkryłam Black Dresses. Autorka Monika
Kamińska bardzo fajnie pisze o swoich pasjach, sporcie, urodzie itd.
Lifestyle wyższych lotów.
Tak samo przypadkiem znalazłam stronę
Kulturalnie po godzinach. Bliźniaczki Agnieszka i Magdalena Jedynak
i ich subiektywne spojrzenie na kulturę – ciekawe i rzetelnie
pisane teksty. Chyba znalazłam przewodnik po najlepszych hitach z
wielkiego ekranu. Małego też – najchętniej przeglądam zakładkę
„seriale” (oczywiście).
A na koniec Kaj trza iść, czyli mini
przewodnik prosto z Pinteresta sklepu Gryfnie.
Muzyka
Edward Sharpe & the Magnetic Zeros.
Gdybyśmy wciąż słuchali muzyki na kasetach, kompletnie zdarłabym
taśmę na „Home” i „Man on fire”. Kawał pozytywnej hipsta
muzyki w wykonaniu prawdziwych pasjonatów. Co ciekawe pierwszy z
wymienionych kawałków ostatnio pojawia się wszędzie tam, gdzie
ja. Ostatnio usłyszałam go w sobotę (!) na imprezie (!!) w klubie
(!!!). Fakt, że było to katowickie Carpe, a DJ był wspaniały ale
hejże! W dalszym ciągu to dla mnie dziwne.
Birdy i jej album „Fire Within”.
Naprawdę dobry. A kawałek „Wings” przepiękny. Gdzie ja byłam
dwa lata temu, kiedy krążek miał premierę?