35 stopni a jazda rowerem. Poradnik dla miejskich rowerzystek
Tu pisałam o swojej miłości do
jednośladów: że nie wyobrażam sobie bez nich życia i że to mój
podstawowy środek transportu przez większą część roku. Fajnie.
Tylko że od kilku dni aura na dworze bardziej przypomina klimaty
Zimbabwe, powietrze nad betonem faluje, a człowiek marzy jedynie o
cudownie lodowatej lemoniadzie. Litrach lemoniady. Czy w takie dni
rezygnuje z roweru? Pewnie, że nie. Korzystanie z dwóch kółek nie
musi być uciążliwe nawet w 35 stopniach. Wystarczy wprowadzić w
życie kilka prostych rozwiązań.
Jeżeli macie jakieś sposoby na
przyjemną jazdę w upał, to piszcie śmiało w komentarzach. Metod
upraszczających codzienne życie nigdy za wiele ;P. Zwłaszcza, że
szukałam tego typu przewodników i...nie znalazłam. Chwila, moment:
znalazłam, ale większość z nich dotyczyła w dużej mierze lub w
całości tych, którzy zajmują się kolarstwem w wymiarze
sportowym. Poniższe rady uzależniłam od własnego doświadczenia.
Codziennie pokonuję łącznie 14 km.z i do pracy. Upały nie są mi
straszne. Mało tego, wydają mi się najbardziej atrakcyjną formą
transportu – nie wyobrażam sobie jazdy komunikacją miejską, a
nawet samochodem (pomijając brak prawa jazdy). Niektóre wskazówki
pokrywają się z ogólnym kodeksem zasad zachowania się w czasie
upału, jeszcze inne są tak proste, że aż oczywiste (mimo tego
mało kto je stosuje, rezygnuje z roweru i przeżywa męczarnie w
tramwaju, w otoczeniu poliestrowych, śmierdzących „Januszów”).
________________________________________________________________________
Ubierz się dobrze: Wiadomo, że miejskie rowerzystki
stawiające raczej na tempo jazdy a'la „hrabina na drodze” i nie
męczą się w jej trakcie tak, jak amatorzy wyczerpujących
treningów. Dodatkowo pokonywane przez nas dystanse są zazwyczaj
znacznie krótsze. Dzięki temu w kwestii ubioru nie trzeba się
zaopatrywać w specjalne koszulki czy spodenki z wkładką. Mimo
wszystko istnieją takie szczegóły codziennego stroju, które w
dużej mierze mogą odpowiadać za komfort jazdy, a nawet za zdrowie.
O tym, że trzeba się ubierać
adekwatnie do pogody nie trzeba nikomu mówić, to dość oczywiste.
Kilka dni temu widziałam dziewczynę na rowerze – spodnie i
kamizelka od garnituru plus biała koszula. Serio? Rozumiem, że w
niektórych zawodach swobodne szorty i t-shirt na ramiączkach z
miejsca dyskwalifikuje. Ale z drugiej strony nie wierzę, że coś by
się stało, gdyby dziewczyna starannie spakowała ubrania w czystą
bawełnianą torbę i przebrała się w firmie, w łazience.
30 stopni to bardzo dużo. 35 to już
masakra. Ubrania powinny być czyste, przewiewne i wykonane z
naturalnych materiałów. To ostatnie jest szczególnie istotne w
kwestii bielizny. Gorąco = proste bawełniane, wygodne majtki, żadne
koronki, poliestry,stringi itd.
________________________________________________________________________
Chroń siebie: Podstawa to dobry krem UV. Warto szukać
takiego, który można stosować na co dzień (nie lepi się, nie
klei po nałożeniu na skórę). Druga kwestia to ochrona głowy.
Najlepszym i najłatwiejszym rozwiązaniem jest czapka. Ale nie
oszukujmy się, nie każdemu ona pasuje. Przynajmniej ja sobie siebie
nie wyobrażam. Na szczęście jestem w o tyle komfortowej sytuacji,
że moje dojazdy i powroty z pracy przypadają na godziny poza
„szczytem” działania promieni słonecznych. Nigdy za to nie
zapominam o okularach. Po pierwsze chronią oczy przed słońcem i
pyłem. I przed muszkami.
________________________________________________________________________
Włosy: Spięte, zaplecione. Nigdy nie rozpuszczone.
Zresztą zawsze wsiadając na rower wolę je na szybko związać w
prosty kucyk albo koczek. Dzięki temu po jeździe nie są potargane,
w upalne dni pozostają bardziej świeże, a w wilgotne – mniej
napuszone. Dodatkowo spięte włosy oznaczają kontakt mniejszej ich
powierzchni ze szkodliwym działaniem słońca. Po przyjeździe do
pracy czy do domu po prostu porządnie je rozczesuję.
________________________________________________________________________
Pij dużo: Banał, ale warto przypomnieć, że
latem traci się mnóstwo wody. Zwłaszcza te osoby, które stawiają
na aktywne rozwiązania powinny ZAWSZE mieć butelkę mineralnej przy
sobie. Te dziewczyny, które pokonują dziennie dalekie trasy lub
dodatkowo trenują mogą od nawadniać organizm izotonikami. Przez
dłuższy czas miałam problem z niedoborem magnezu – biegam i
ćwiczę, do tego jeszcze rower – średnio zdawałam sobie sprawę,
że razem z potem organizm traci też mnóstwo minerałów.
Rozwiązaniem okazały się właśnie tego typu napoje, pite po
każdym większym wysiłku. Dawkowanie wody: kilka mniejszych łyków
nawet co pięć, dziesięć minut. U mnie na codzienny transport
rowerem przypada jedna butelka do i z pracy.
Odświeżaj się: Jazda jazdą, ale wypadałoby jeszcze
jakoś się prezentować w pracy czy w szkole. Pół biedy, jak ktoś
ma takie szczęście jak ja i nie jest narażonym na kontakt z
klientem. No dobra, nawet wtedy warto dbać o podstawowe zasady
higieny. Niestety w Polsce wciąż większość dużych sieciowych
sklepów, zakładów, korporacji czy urzędów, a co dopiero
prywatnych właścicieli nie udostępnia personelowi możliwości
skorzystania z prysznica. Z tego względu warto zaopatrzyć torbę w
kilka dodatkowych gadżetów. Podstawa to wilgotne chusteczki
odświeżające, antyperspirant w sprayu, ewentualnie woda micelarna.
W tym roku ratuje mnie Ziaja – mgiełka tonizująca z wit. C i
oliwką doskonale nadaje się do odświeżenia twarzy, szyi i dekoltu
po jeździe rowerem lub treningach. 8 złotych, a tyle radości ;).
Dobrym rozwiązaniem jest również spakowanie t-shirtu na zmianę.
________________________________________________________________________
Proste? Proste. Wystarczą chęci, a
jazda na rowerze w gorące dni może być możliwa. Może być nawet
przyjemna! Ostatecznie to sorry, ale co wybrać, jeżeli ma się do
wyboru śmierdzące i głośne tramwaje oraz miły chłód powodowany
pędem roweru? Odpowiedź jest chyba oczywista :).