My Wroclaw.

9/12/2014 Unknown 0 Comments



Tydzień temu wróciłam z kilkudniowego włóczenia się po Wrocławiu. Przywiozłam autografy polskiej reprezentacji, pięć kilogramów więcej i wspomnienia wielu fajnych miejsc i pięknych ludzi. 

Wrocław okazał się idealną opcją na kilkudniowy wypad, kiedy okazało się, że fundusze nie pozwalają nam jechać za granicę (marzył nam się Budapeszt albo Wiedeń). Nie zależało nam też na banalnym wyjeździe nad morze (bez ujmowania mu uroku, ale ile można?). Miasto było o tyle lepszym wyborem, że bez względu na pogodę nie można było narzekać na nudę. Teraz, już po powrocie do rzeczywistości, publikuję posta, będącego moim subiektywnym przewodnikiem po Wrocławiu. Dla wszystkich, którzy zastanawiają się, czy wpadać z wizytą i tych, którzy we Wro mieszkają, a nie znają (a poznałam takie osoby!). 
Żeby było łatwiej, podzieliłam wypad na kilka kategorii.

Zakwaterowanie

Załatwione w pół godziny. Boogie Hostel, czyli nasza baza, jest położony przy ul. Ruskiej, a więc bardzo blisko Pasażu Niepolda i rynku. Na samej ulicy i blisko niej znajduje się dużo sklepów, dwa spożywcze, bary z kebabem, restauracje, kawiarnie i knajpki. A w ciucholandzie "Tani Armani" można było znaleźć naprawdę ładne rzeczy! 

Pomoce turystyczne
Poza internetem była tylko jedna - przewodnik "Ogarnij" poświęcony zwiedzaniu Wrocławia (podobne są także w Warszawie i Trójmieście, o ile dobrze wiem w przygotowaniu jest Kraków, Poznań itd.). Książeczki są  o tyle ciekawsze, że nie znajdziesz tam typowych dla tego typu publikacji propozycji. Zostały stworzone przez lokalsów, pełno w nim więc adresów ciekawych sklepów, knajpek i miejsc wartych zobaczenia. Plus jest taki, że z "Ogarnij" nie wygląda się jak turysta-turysta, tylko świadomy hipster-turysta (przynajmniej nam się tak wydawało :)).

Gastro

Nie wiem, czy to kwestia szczęścia, czy we Wrocławiu już tak jest, ale każdy wypad gastronomiczny kończył się tragdią. Z przejedzenia. Jak placki, to cztery w porcji, jak naleśniki, to z mnóstwem dobrego w środku. I wszystko w niezłej cenie, powiedziałabym nawet, że studenckiej. Trochę inaczej wyglądała sprawa śniadań. Niby można było skoczyć po bułkę i jogurt do sklepu na dole, ale to chyba kwestia upodobań.  Ja jestem uzależniona od poznawania nowych ciekawych knajpek i nie było mi żal wydawać pieniędzy na jedzenie. Generalnie w okolicy hostelu, na rynku i we wszystkich bocznych uliczkach ukrywa się mnóstwo ciekawych restauracji, wystarczy poszperać w sieci, albo jeszcze lepiej - spróbować odnaleźć je samemu we Wrocławiu. Ja wypisuję miejsca,  w których byłam i z których wyszłam najedzona i zadowolona:

Central Cafe, ul. Świętego Antoniego 10 (uliczka obok kina Nowe Horyzonty)
Dla mnie miejsce-cud, ponieważ kocham śniadania, a Centrala to taka typowa śniadaniownia: w ofercie mają bajgle z mnóstwem składników do wyboru, owsianki i musli. Można też wpadać na ciasta lub babeczki. A kawę mają dobrą. I w naprawdę dużych kubkach! Za samą siebie zazwyczaj płaciłam nieco mniej niż 20 złotych (duża biała kawa za 8,50 zł plus bajgle w cenach od 7 do 12,00 zł). Najbardziej zasmakował mi bajgiel z indykiem, camembertem i marmoladą morelową. Duży plus za genialny wystrój.


















































Bike Cafe, ul. Świętego Antoniego 8
Kolejne miejsce, w którym jedliśmy śniadanie. Za kontynentalne (pieczywo, sałata, sery i wędliwy) i kawę zapłaciłam łącznie 19 zł. Najadłam się, ale nie było tak pysznie, jak w Central Cafe. Bike Cafe oferuje natomiast pyszne ciasta (beza!!) i babeczki, orzeźwiające koktajle i niezłą  kawę, jest to zatem fajna opcja na południowe gadanie ze znajomymi, albo wyjście na piwo wieczorem. Prosto z Bike Cafe można zajrzeć do Centrum Informacji Rowerowej (to jedna z lokalizacji, w której można kupić przewodniki "Ogarnij...").

- Konspira, pl. Solny 11
Jedna z lepszych opcji na obiad. Codziennie warto zapytać o danie i zupę dnia, bo są naprawdę smaczne i w bardzo dobrej cenie (zupa 6,99 albo 9,99). Poza tym samo menu też jest ok - kuchnia typowo polska, zapamiętałam ziemniaki, kapustę zasmażaną, jakieś mięsa, surówki w różnych kombinacjach w cenach do 17 zł. Ja ze znajomą zamówiłyśmy placki ziemniaczane za 9,99 ze śmietaną i cukrem. Każda z nas dostała talerz ze sporej wielkości czterema sztukami, które faktycznie były smaczne, ale nie do pokonania. Trzeba coś jeszcze dodawać? Może jeszcze tyle, że warto wejść w Konspirze do szafy - znajduje się tam fajna niespodzianka utrzymana w duchu PRL-u (nawiązująca klimatem do całego lokalu).

Burger Love, ul. Więzienna 31
Podobno niesamowite burgery można zjeść w Sztrass Burgerze i pewnie tam skonsumowałabym swojego pierwszego w życiu burgera, ale jest internet, jest przewodnik i właśnie tam znalazłam info o Burger Love. Porównania nie mam (jak pisałam to był mój pierwszy burger), ale osobiście jestem zadowolona. Cena za jednego burgera wynosi ok. 20 zł, samemu można wybrać sobie bułkę i poziom wysmażenia mięsa. Te w BL były o tyle fajne, że nic mi nie ciekło po rękach i dałam radę go zjeść bez uszczerbku dla godności w towarzystwie klientów.

FC Naleśniki, ul. Kuźnicza 63/64
W czwartek zwiedziliśmy stadiony - miejski i olimpijski, a że każdy jest położony na drugim końcu miasta, byliśmy niesamowicie głodni. Miejsca na obiad nie szukaliśmy więc długo i jak się okazało, dobrze zrobiliśmy. Mój naleśnik z mięsem mielonym, słonecznikiem, pomidorem i serem był przepyszny, mega sycący i kosztował ok. 15 zł. Koleżanka wzięła naleśnik na słodko i także była zadowolona.

Knajpy
Znaleźliśmy mapkę "Szlak piwny Wrocławia", gdzie okazało się, że jeden z punktów wartych uwagi znajduje się... w piwnicy naszego hostelu. Zakład Usług Piwnych to dwanaście piw lanych i mnóstwo butelkowych do wyboru. W trakcie jednej  z wizyt stwierdziłam, że piwo ciemne to zdecydowanie nie dla mnie.
Drugim z lokali "na piwo" wartych uwagi jest Kontynuacja (ul. Ofiar Oświęcimskich) . Chociaż te dwa lokale różnią się między sobą znacząco (Kontynuacja to typowa hipsterska knajpa - z hipsterskim wystrojem i klimatem, klientami i ludźmy za barem, ale w pozytywnym sensie, na luzie), to i tu i tu można wypić smaczne piwo. Za duże  wszędzie płaciliśmy po 12 zł za 0,5l. Niby to dużo, ale też nie zamawialiśmy zwyczajnego Tyskiego. Warto było, tym bardziej, że w rodzinnym mieście nie znalazłam jeszcze miejsca z tyloma pysznościami z kega w jednym miejscu. 
Na rynku nie ma opcji, żeby nie zajrzeć do Spiżu, czyli restauracji, pubu i browaru w jednym. 
Szukając wieczorem miejsca do posiedzenia nie można było ominąć Pasażu Niepolda. Tam jednak jedynym miejscem, które przypadło nam do gustu był "Głuchy Telefon" ze świetnym klimatem i przepysznym czeskim Litovel (miodowe!).


Murale
Wroclaw jest ich pełen. Miałam to szczęście, że jedna z bram przy Ruskiej jest ich pełna. Wszystkie pokazane poniżej znalazłam właśnie tam!






























Krasnale
Jest ich tyle w centrum Wrocławia, że chcieliśmy jedno popołudnie poświęcić na odszukanie wszystkich. Finalnie po prostu znajdowaliśmy je przy okazji. Małe figurki świetnie wyglądają i nawiązują do otoczenia (najlepsze to krasnal z lodami przy lodziarni i krasnal korzystający z mini bankomatu przy budynku banku). 

Mistrzostwa Świata w siatkówce
Akurat kiedy byliśmy we Wrocławiu w hotelu przy Galerii Dominikańskiej mieszkało kilka drużyn. Głupio mi było podejść do Australijczyków (tacy piękni!), w końcu udało mi się zdobyć autografy chłopaków z polskiej reprezentacji po meczu z Wenezuelą.

Inne
Naturalnie nie spędziliśmy czterech dni jedynie na poznawaniu pubów i restauracji. Odwiedziłam wystawę Picasso/Dali/Goya: Tauromachia/Walka Byków we wrocławskim Muzeum Architektury. Można ją obejrzeć jeszcze do 16. listopada. Warto, tym bardziej, że z legitymacją studencką płaci się 20 zł.

Warto odwiedzić zoo i Ogród Japoński, które znajdują się blisko siebie. Stamtąd koniecznie trzeba iść pod Halę Stulecia, zobaczyć Iglicę i fontanny na pergoli, gdzie co godzinę mają miejsce pokazy multimedialne z udziałem wody, muzyki i światła (dlatego polecam jechać tam po zmroku). 




Ciekawostki
1. Nie wiem, czy było to spowodowane Mistrzostwami Świata w siatkówce, które szczęśliwie przydarzyły się nam w trakcie pobytu, ale ogarnięcie rozkładu jazdy okazało się matriksem nie do ogarnięcia. Szkoda sensu się nim kierować. Tramwaj, który miał przyjechać za 10 min., przyjedzie za dwie (w naszym przypadku działało za każdym razem).

2. W środkach komunikacji miejskiej we Wrocławiu nie zapłacisz za bilet normalnymi pieniędzmi. Automaty są jedynie na kartę, więc jeżeli przeraża cię taka forma płatności (ja pierwszy raz coś takiego widziałam) i nie chcesz uświadczyć rozmowy z panem motorniczym (który mógłby walczyć na miny z Grumpy Catem) weź kup wcześniej bilet w automacie na przystanku.

3. W Muzeum Architektury do końca września na wystawę prac Picassa, Dalego i Goyi macie dodatkowe 50% zniżki (od wtorku do piątku, do godziny 15:00). Mnie finalnie, ze studencką legitymacją, obejrzenie prac wielkich artystów wyniosło 10 zł.

4. We Wrocławiu jest dużo neonów. Najlepszy z nich to "Dobry wieczór we Wrocławiu" zaraz naprzeciwko Dworca Głównego.

5. Jeżeli spodobała ci się muzyka na pokazie na pergoli, wystarczy zapamiętać godzinę pokazu, wystarczy zajrzeć na stronę internetową .... Tam znajduje się spis wszystkich wykorzystanych kawałków.

6. Przydatne strony internetowe:
Blog o gastronomii we Wrocławiu (dla mnie całkiem przydatny, a przde wszystkim fajnie napisany)
Kalendarium wydarzeń kulturalnych we Wro
Pokazy multimedialne przy pergoli
"Ogarnij" przewodniki
Hostel, w którym się zatrzymaliśmy

To były świetne cztery dni. Trafiliśmy na dobry czas, bo nie dość, że trwały Mistrzostwa Świata w siatkówce, to Wrocław był dużo spokojniejszy bez studentów i turystów.
Wrocław okazał się pięknym i przyjaznym miastem. Spodobało mi się na tyle, że kto wie, może na studia magisterskie wybiorę się właśnie tam :).























Czekoladziarnia przy Więziennej. Pycha!
























Bajki przy Nowych Horyzontach ;)




























Selfie z panami w jednej z knajpek na rynku :)












































0 komentarze :

ARCHIWUM