Jak wrócić do pracy po weekendzie?
Chociaż na majówkę składały się w
tym roku jedynie trzy dni, to i tak pewnie większość ludzi czuje
już napływające stany depresyjne związane z powrotem do
codzienności. Mam tak samo.
Zawsze po dłuższej przerwie od pracy
cierpię na tzw. depresję pourlopową. Szybko przyzwyczajam się do
nicnierobienia, kompletnego rozmemłania, włóczenia się bez celu
po domu, lub wyjazdów na wieś, gdzie dla odmiany spaceruję po
lesie. Pierwsze parę dni w pracy nie mogę się skupić, myśli
składają się bez sensu, żal mi minionej swobody i wszystkich
rzeczy, których nie zdążyłam zrobić. Nie jestem sama w swoim
cierpieniu, bo chyba każdy tak ma. I na szczęście dla każdego,
istnieje kilka sposobów na lepsze powroty do pracy, energię i
zaangażowanie w codzienne obowiązki. To moja subiektywna lista
zachowań, dlatego nie każdy może się z nimi zgadzać. Mnie zawsze
pomagają :)
1. Do realizacji już w trakcie
ostatniego dnia majówki/wakacji. Jeżeli wyjeżdżamy z domu, to
logiczne, że powrót odkładamy do ostatniej chwili. Warto jednak
wrócić wcześniej i zostawić sobie popołudnie i wieczór na
oswojenie się z myślą o powrocie do pracy i zrealizowanie kilku
prostych, codziennych czynności. Dobrze będzie położyć się w
miarę wcześniej... i płynnie przejść do punktu numer dwa.
2. Sen. Umówmy się – kiedy jestem
niewyspana źle się czuję, jestem rozdrażniona przez cały dzień
i bez przerwy mam ochotę na jedzenie (żeby była jasność – mam
na myśli fryty z McDonalda, czekoladę i chipsy). O wydajności w
pracy już nie wspomnę. Po zdrowych ośmiu godzinach snu dobrze jest
nawet wstać trochę wcześniej – żeby poświęcić dłuższą
chwilę na prysznic albo zwyczajnie, żeby nie spóźnić się do
pracy.
3. Śniadaniowo. Uwielbiam długie
śniadanie poprzedzone ogromnym kubkiem kawy – do tego stopnia, że
wstaję pół godziny wcześniej niż mogłabym. Zaraz po urlopie
zdrowe i pyszne śniadanie to niezła opcja na start i podstawa do
rozruszania mózgu przed wyzwaniami codziennego dnia. Jajecznica,
jogurt z granolą i suszonymi owocami, albo omlet to smaczne i zdrowe
rzeczy, które można przygotować w 5-10 minut.
4. 15 minut zapasu. Moja obecna praca
tego nie wymaga, ale wcześniej zawsze pojawiałam się na miejscu z
kilkunastoma dodatkowymi minutami – na opracowanie planu na dzień,
zrobienie sobie kawy, pogadanie z ludźmi, jednym słowem, na
ogarnięcie się.
5. Bez szaleństw. Po dłuższej
przerwie w treningach to normalka, że zaczynamy od lżejszych
ćwiczeń i stopniowo wracamy do tych intensywnych. Tak samo w pracy
– żeby z miejsca nie zapłakać przy biurku nad straconymi
bezpowrotnie dniami wolności, nie zabierajmy się za najcięższe
zadania, tylko za te najłatwiejsze.
6.Świadomość. Jeżeli punkty 1-5 nie pomagają i mamy ochotę ponarzekać na to, jak nam źle, bo mieliśmy urlop to... posłuchajmy sami siebie. I zastanówmy się nad tym, że wiele osób na wolne w ogóle nie mogło w te dni liczyć - restauracje, kawiarnie, niektóre sklepy i stacje benzynowe były przecież normalnie otwarte.
6.Świadomość. Jeżeli punkty 1-5 nie pomagają i mamy ochotę ponarzekać na to, jak nam źle, bo mieliśmy urlop to... posłuchajmy sami siebie. I zastanówmy się nad tym, że wiele osób na wolne w ogóle nie mogło w te dni liczyć - restauracje, kawiarnie, niektóre sklepy i stacje benzynowe były przecież normalnie otwarte.
A na koniec najważniejsza rada –
wprawdzie za nami majówka, ale hej, czy to jedyny czas w roku, kiedy
mamy wolne? Powyższe wskazówki to tylko wytyczne, dzięki którym
pierwszy dzień pracy po słodkim lenistwie będzie trochę bardziej
ok, ale umówmy się, po tym dniu będzie następny i jeszcze
kolejny. Czy warto je marnować na żal za minionymi, choćby
najbardziej udanymi, wakacjami? Jak dla mnie to średnio dobry sposób
na spędzanie czasu, który moglibyśmy poświęcić na wiele innych
rzeczy. A wakacje już niedługo :)